Pierwszy powiew zimy.....
Wywęszyła moment i dała o sobie znać, jakby wiedziała, że dziś w nocy nawet czas stanie po jej stronie.
Drzewo, które mijam codziennie, niemal całkiem ogołociało, tylko kilka samotnych liści wciąż uparcie tkwi na zmarzniętej gałęzi. Reszta utworzyła żółto-błotnisty dywan, który jeszcze przez chwilę poszeleści. A potem zniknie w otchłani wilgotnej szarości....
Tylko grube dynie śmieją się na pomarańczowo:)
Za kika dni i one wyladują w koszu z przeceną.
Teraz jeszcze trwa ich święto........
Dyniowe kociołki z curry
(porcja z dokładką dla dwóch osób)
3 małe dynie (ok. 12 cm średnicy)
puszka mleczka kokosowego
łyżeczka pikantnej przyprawy curry (hot curry)
łyżeczka kurkumy
pół łyżeczki imbiru
pół łyżeczki cynamonu
2 łyżeczki suszonych płatków słodkiej papryki
garść świeżych listków kolendry
500 ml bulionu warzywnego
szczypta soli
Dynie (w całości) umyłam, osuszyłam, położyłam na blasze i piekłam w piekarniku nagrzanym do 200 stopni przez około 20-30 minut (dynie musza być na tyle miękkie, żeby dało się je łatwo wydrążyć, i na tyle twarde, by wydrążona dynia wciąż tworzyła w miarę sztywną miseczkę). Gdy zmiękły i lekko przestygły, z dwóch dyń odkroiłam górę i delikatnie wydrążyłam miąższ, tworząc dyniowe kociołki o grubości ścianki ok. 5-7 mm. Pozostały miąższ przełożyłam go garnka, usuwając przy tym częśc z pestkami.
Miąższ dyni zalałam mleczkiem kokosowym oraz bulionem i doprowadziłam całość do wrzenia, następnie za pomocą blendera zmiksowałam na gładką masę. Dodałam przyprawy i gotowałam na małym ogniu jeszcze przez chwilę. Na końcu dosypałam drobno posiekaną kolendrę.
Zupę podałam w dyniowch miseczkach, przystrojoną świeżym listkiem kolendry.
pięknie wyglądają, tak jesiennie!
OdpowiedzUsuńJutro wypróbuję i ocenię. Ciekawe,co mi wyjdzie. Wygląda apetycznie.
OdpowiedzUsuńUlala