Siadała przy oknie, z podpiętymi włosami, i skrupulatnie odrywała szypułki, jedna po drugiej.
Delikatnie, by nie pognieść owoców.
Miski wypełniały się czerwienią tworząc zgrabne pagórki.
Nie używała rękawiczek. Ręce przybierały coraz to ciemniejszą barwę, Ona jednak chciała czuć ich strukturę, bo tylko tak wiedziała, jak dokonać odpowiedniej selekcji.
Część do mrożenia, część wprost do garnka. Te najdostojniejsze odkładała na osobną miseczkę. Bo najlepiej prezentowały się polane gęstą śmietaną i oprószone cukrem.
Tak najbardziej lubił je Jej mąż.
Na blacie stały już wyparzone wrzątkiem i wytarte do sucha słoiki, gotowe na przyjęcie czerwcowych przybyszów.
Małe- przeznaczone na dżemy, duże- na kompoty.
Kilogramowe torebki cukru tuż za nimi.
Specjalny żółty ołówek w pogotowiu, narzędzie identyfikacji. Co roku ten sam.
Spędzała tak długie godziny. Bo po co się rozdrabniać.
Coroczna domowa hala produkcyjna - Jej królestwo.
Czasem wołała dziewczynki, by pomogły Jej przygotowywać owoce. One zawsze się krzywiły i traktowały to zajęcie jak karę. Dopiero, gdy trochę podrosły, stały się bardziej skore do pomocy. A może lubiły po prostu wspólne rozmowy przy kuchennym stole? Pierwsze kobiece pogaduchy...
Gdy one szły spać, Ona ciagle tworzyła sezonowe specjały. Niejednokrotnie do północy.
Rano, obok stołu stała już wypchana bo brzegi płócienna zielona torba, a za nią kolejna, i jeszcze jedna.
Z każdej wychylały się złociste wieczka, jeszcze połyskujące, gotowe na rychłe przyjęcie powłoki kurzu.
Drewniany regał w piwnicy już za chwilę miał się stać ich domem na kolejne miesiące, czasami i lata....
Nadchodząca zima zabazpieczona.
Znów będą naleśniki z dżemem truskawkowym. W grudniu.
Po tak pracowitej nocy i całym dniu za biurkiem ostatnią rzeczą, na którą miała ochotę, było gotowanie. Czerwcowy upał również kazał Jej trzymać się z dala od kuchenki.
Wkrótce jednak dziewczynki miały wrócić ze szkoły, a Ona nie chiała słuchać grymaszenia.
Wstawiła wodę na makaron. W międzyczasie część odłożonych poprzedniego dnia truskawek rozgniotła widelcem. Oprószyła je cukrem i dodała jogurt, a może śmietanę?
Gęstym różowym sosem polała świeżo ugotowany makaron.
Zdążyła.
Dziewczynki uradowane spytały: ''Mamo, czy to obiad, czy podwieczorek''?
Nie odpowiedziała.
Zwyczajnie mocno je przytuliła.
Makaron z truskawkami
ulubiony makaron; tyle, na ile macie ochotę
świeże truskawki; tyle, na ile macie ochotę
gęsty jogurt naturalny lub kwaśna śmietana
cukier
listki mięty (opcjonalnie)
Ugotuj makaron- najlepiej al dente. Truskawki umyj, obierz z szypułek i rozgnieć widelcem lub lekko zmiksuj blenderem. Wymieszaj z jogurtem/śmietaną, dodaj odrobinę cukru- wedle uznania.
Makaron polej powstałym sosem, możesz ozdobić go kilkoma listkami mięty.
Podawaj od razu.
Smacznego!
Uwielbiam takie truskawki pychotka
OdpowiedzUsuń