poniedziałek, 8 kwietnia 2013

O matko i córko!

Dwojakość z jedności.
Połączone pępowiną, by się rozłączyć, rozejść, a potem znów spotkać.
Niezwykła symbioza ustanowiona przez naturę.
Jedna zależna od drugiej, by się uniezależnić i zauważyć, jak bardzo potrzebują się nawzajem.
I że są dla siebie. Zawsze, nawet gdy wydaje im się, że jest inaczej.
Bo się różnią.
Mała Córka chce być jak Matka.
By wkrótce ustanowić granicę swej odrębności i wykrzyczeć światu, że jest wyjątkowa, inna. I że Matka niemal nie jest jej już potrzebna.
Opuszcza rodzinne gniazdo i zaraz znów tęskni do maminej spódnicy. I docenia.
Choć nadal się różnią.
Lecz inaczej.
O matko i córko! I jak tu nadążyć!? (Jak Ty to robisz, Mamo???)

Na "Makatkę" K. Grocholi i D. Szelągowskiej miałam chęć od dawna. W zasadzie od momentu, gdy podarowałam ją A. w prezencie. A że A. miała na głowie przeprowadzkę, remont i inne sprawy, moje czekanie znacznie się wydłużyło, aż do ostatniego weekendu.

Liczyłam na lekturę łatwą, lekką i przyjemną. Ze szczyptą humoru i polotu charakterystycznego dla Pani Kasi. I nie zawiodłam się:)
Książka to ciąg dwunastu miesięcy, a w każdym z nich kryją się listy Matki do Córki i Córki do Matki. Wspólny rok, wspólne sprawy.
Radości, rozterki i zwykłe detale codzienności, niby te same dla obu, a jednak zazwyczaj odmiennie postrzegane przez każdą z pań. Bo przecież Córka tworzyła jedność z Matką tylko przez chwilę...

Ich rozmowy to nie tylko obserwacja otaczającego je świata, często zresztą okraszona mnóstwem celnych spostrzeżeń, z którymi nie sposób się nie zgodzić.
To również dialog pokoleń...i co się okazuje, pozornie odległych od siebie o lata świetlne, w rzeczywistości jednak zaskakująco sobie bliskich.
Optymistycznym pozostaje fakt, że świat pędzi jak oszalały, lecz pewne wartości nie muszą nawet startować w kwalifikacjach do tego wyścigu:)
I niech tak zostanie.



''W końcu wszyscy się zmieniamy, mam tylko nadzieję, że nie aż tak, żeby nie było w nas już nic, co mógłby polubić przyjaciel z podwórka. Z roku 1987." 

(K. Grochola, D. Szelągowska; "Makatka", Kraków 2011; str. 81)

2 komentarze:

  1. Ładnie i ciekawie napisałaś o tej książce. Ja po Grocholę nie sięgam zbyt często, tak jakoś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też od dłuższego czasu nie sięgałam, ale czasami takie lekkie czytanie dobrze robi. A że dla wielu przereklamowane.....eee tam! Mnie się podobało:)Pozdrawiam!

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny:) Anonimowych komentatorów proszę o podanie chociaż imienia. Za wszystkie komentarze serdecznie dziękuję. Zapraszam Was również do polubienia mojego profilu na Facebooku, a będziecie na bieżąco z nowymi wpisami:)