wtorek, 7 sierpnia 2012

Na 10-te urodziny:)

Kiedyś nie był nawet w zasięgu moich marzeń. Odkąd pamiętam docierało do mnie stwierdzenie, że nie możemy sobie na Niego pozwolić. Mimo to, pragnęłam Go, od zawsze. Nieoczekiwanie los sprawił, że pojawił się tak blisko, taki bezbronny...Obserwowałam pierwsze chwile jego życia i po cichu marzyłam, żeby móc rozkoszować się tym widokiem każdego dnia.  Upór i siła perswazji okazały się skuteczne, a Jego urok zmiękczył najtwardsze serca, i tak ...zamieszkaliśmy razem.
Cudny, rozkoszny, skupiał uwagę wszystkich. Stopniowo uczyliśmy się swoich zachowań, a każdy dzień był nową wspólną przygodą. Od tamtej chwili każdy poranek miał sens, spacer nabrał nowej jakości, deszcz nie był już przeszkodą w wyjściu z domu.
Nadszedł czas samodzielności- pierwszy sprawdzian. Biedak zupełnie nie wiedział dlaczego nagle został sam i, wzywając świat na pomoc, poprzestawiał kuchnię do góry nogami. Kilka godzin na chwilę zmieniło wizję jego przyszłości....to tylko uzmysłowiło mi jak bardzo przez tak krótki czas zmieniło się moje życie i jak ważne miejsce zajął w nim On. Nic nie było już takie jak przedtem....
I ja , i On uwielbialiśmy wspólne wielogodzinne spacery. Wtedy byliśmy tylko my i przyroda wokół nas. Mieliśmy już swoje miejsca i zwyczaje. On był przy mnie w chwilach mojego smutku i radości, zawsze. I zawsze cierpliwie czekał na moje powroty. Ja czekałam, żeby znów ujrzeć to szczęście.  Pokazał mi czym jest oddanie, wierność, wdzięczność. Miłość w najczystszym wydaniu...
Uwielbiałam nasze wygłupy, On zresztą też. Przyczajał się niczym myśliwy na polowaniu i nagle atakował. Powodował moje napady histerycznego śmiechu. Rozumieliśmy się bez słów...
Niestety los kazał mi spakować codzienność do walizki, i odtąd spotykamy się tylko kilka razy w roku. Nadrabiamy miniony czas, czasem jeździmy na wakacje. On uwielbia plażę. Zawsze tak samo na to czekam. Z utęsknieniem...
Raz prawie odszedł...Ogromny strach, smutek, nieopisana pustka. Jedna sądna doba uzmysłowiła nam, że mimo młodzieńczego wdzięku i szalonego temperamentu, czas wyznaczył już na Nim swoje piętno.
Od tamtej pory nieco zwolniliśmy tempo...Wciąż chadzamy swoimi ścieżkami, On wciąż wariuje i psoci, tylko śpi coraz więcej...i głośno chrapie;)
Niedługo znów Go zobaczę. Znów wsadzi swój zimny nos do mojego plecaka w poszukiwaniu czegoś pysznego, co tradycyjnie zawsze Mu przywożę. Znowu zabiorę Go na naszą ulubioną poranną przechadzkę naszą ulubioną trasą, a potem ''przymnknę oko'' i pozwolę mu zasnąć na moim łóżku.
Dzisiaj są Jego dziesiąte urodziny. Myślami jestem przy Nim.
Czworonożny przyjaciel, moje Włochate Szczęście:)






2 komentarze:

Dziękuję za odwiedziny:) Anonimowych komentatorów proszę o podanie chociaż imienia. Za wszystkie komentarze serdecznie dziękuję. Zapraszam Was również do polubienia mojego profilu na Facebooku, a będziecie na bieżąco z nowymi wpisami:)