Są takie dni, kiedy umysł chce, ale ciało odmawia posłuszeństwa.
Godziny spędzone na kanapie, bezproduktywnie i bez sensu.
Tysiąc myśli przelatujących przez głowę i narastająca frustracja.
Plątanina rozważań, albo też ich kompletny brak.
Godziny trwające dłużej niż 60 minut.
Czasem nicnierobienie smakuje wykwintnie. Wolę jednak z utęsknieniem na nie czekać.
I działać.
Suszone śliwki i orzechy to dla mnie bakalie iście świąteczne, zimowe.
Niby bliżej już do Wielkanocy, ale temperatura wciąż nas nie rozpieszcza.
Więc i śledzia wpisałam w tę aurę.
Śledź zimowy
200 g filetów śledziowych a'la matjas (po odsączeniu)
pół dużej czerwonej cebuli, pokrojonej w kostkę
2 garście suszonych śliwek, posiekanych
2 garście wyłuskanych orzechów włoskich, posiekanych
2 łyżki gęstego jogurtu naturalnego
1-2 łyżki kwaśnej śmietany
pieprz
Śledzia odsącz z oleju, najlepiej zbierz jego nadmiar za pomocą ręcznika papierowego.
Następnie pokrój go w większą kostkę. Dodaj cebulę, posiekane śliwki i orzechy. Wmieszaj jogurt i śmietanę, dopraw pieprzem.
Tak przygotowanego śledzia włóż przynajmniej na kilka godzin do lodówki (a najlepiej na całą noc), aby smaki się ''przegryzły''.
Podawaj z ulubionym pieczywem.
Niestety zima wymusza często nicnierobienie...
OdpowiedzUsuńTeż miewam czas przeciekający przez ...kanapę.
A śledzie świetne!
Uwielbiam te smaki.
No właśnie, czasem i zimy mi żal, bo naprawdę ją lubię, a ona biedna tyle win musi przyjąć na siebie;)
UsuńUhm bardzo lubię śledzie, te wyglądają pięknie
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
Usuń